Gruzińskie skalne miasta.
Już jakiś czas spędziliśmy na Kaukazie. Włóczymy się z mniejszym bądź większym powodzeniem
po gruzińskich wioskach i miasteczkach, starając się przy tym omijać duże miasta.
W ten sposób, poruszając się nieco "na czuja" docieramy do pierwszego z poznanych przez nas
skalnych miast.
Wanis Kwabebi to miasto - jaskinia. A może raczej - miasteczko. Niejako odizolowane
od cywilizacji. My dotarliśmy tutaj późnym popołudniem (a właściwie wieczorem), więc
zwiedzanie należało odłożyć do dnia następnego. Brak jakiejkolwiek infrastruktury w tym
miejscu wykluczał inny kwaterunek i wyżywienie - jak własne obozowisko. Nam w to graj,
ale chyba właśnie dzięki temu (a może na szczęście) - miejsce nie należy chyba do
najpopularniejszych. Na szczęście - przed otwartą bramą znajduje się tutaj całkiem spora
polanka, gdzie możliwe jest rozbicie namiotów. Tak też zrobiliśmy.
Noc - upłynęła w wszechogarniającej ciszy. Jesteśmy z dala od jakichkolwiek zabudowań,
nie mówiąc już o większych miastach, więc przy ognisku podziwiamy miliardy gwiazd widocznych
na nieboskłonie. Poranek - chłodny. Raz, że wstajemy bardzo wcześnie, by mieć czas
pomyszkować po mieście, dwa - słońce wschodzi zza skał i pewnie dopiero po południu
w tym miejscu będzie można odczuć jego ciepło. Ciepło odziani ruszamy intensywnym marszem
w górę, próbując się trzymać ledwo widocznej ścieżki. Wycieczka nie jest może specjalnie
trudna, nie mniej - dynamiczny krok musimy utrzymać przez dobrą godzinę. Po tym czasie
udaje się nam dotrzeć do miejsca, gdzie zaczynają się "swoiste zabudowania". Większość
pomieszczeń to wydrążone ludzką ręką niewielkie skalne zagłębienia. Znajdują się również
tutaj zdecydowanie większe jaskinie, pewnie częściowo naturalne, połączone korytarzami
(nie tylko poziomymi, są tu również pionowe kominy wyposażone w stopnie wykute w skale,
bądź - całkiem współczesne - metalowe. Na końcu trasy znajduje się niewielka kapliczka
i jest to chyba jedyny tutaj obiekt murowany. Jesteśmy pełni podziwu dla "wykonawców"
tego miejsca - zarówno pozyskiwanie materiałów skalnych, jak i transport cegieł i pozostałych
materiałów - w czasach, gdy powstało to miejsce, musiało być nie lada wyzwaniem. Tym
bardziej, że wg znalezionych informacji kompleks powstał w VIII wieku, a jego rozbudowa
trwała do początków XIII w. Już te daty wiele mówią o trudach budowy tego kompleksu.
A mnogość i długości wybudowanych tuneli również świadczą o niebywałym kunszcie budowniczych.
Podobnie liczba kondygnacji - nam udało się policzyć co najmniej kilkanaście, a nie mieliśmy
odwagi penetrować wszystkich miejsc (dostęp do niektórych zarezerwowany jest raczej dla
bardziej doświadczonych we wspinaczce turystów).
Wardzia - to ten sam rejon. Przeznaczenie jednakże zdecydowanie inne. Ten kompleks
jest odmiennie wykonany, powstawał już jako miasto - klasztor. Jest to imponująca budowla,
mimo znacznych zniszczeń będących efektem zdarzeń, które zrujnowały większość zabudowań.
Tutaj jest już "jakaś" cywilizacja. Sam kompleks obecnie jest obiektem turystycznym,
zamkniętym rezerwatem, czy jak kto woli - muzeum, z wydzieloną częścią sakralną, gdzie do
dnia dzisiejszego funkcjonuje mały klasztor (ta część jest wyłączona ze zwiedzania).
Powstanie jego datowane jest na czasy panowania ojca królowej Tamary, tj. XII w. W szczytowym
momencie historii miasto składało się z ponad 6 tyś. komnat (pomieszczeń), co pozwalało
w skrajnych przypadkach na zamieszkanie przez blisko 60 tyś. mieszkańców. Wraz z kompleksem
powstał specjalny system kanałów i tuneli służących do nawadniania pobliskich pól uprawnych.
Niestety - potężne trzęsienie ziemi, które zniszczyło blisko 2/3 pomieszczeń mieszkalnych,
zniszczyło również cały system melioracyjny.
Jedną z najpiękniejszych i najokazalszych budowli jest Kościół Zaśnięcia - to imponująca
komnata, wykuta w skale, o wysokości blisko 10 m, z pozostałościami malowideł na ścianach.
Kolejna imponująca budowla to dzwonnica, pełniąca również rolę bramy wejściowej do kompleksu.
Spora część zabudowań skalnych jest dostępna, nie mniej - wycieczka wymaga zarówno trochę
czasu jak i wysiłku. Spore różnice poziomów pokonywane są za pomocą kamiennych schodów bądź
ścieżek. Nie mniej - na pewno warto pomyszkować i pozaglądać do co poniektórych komnat,
przede wszystkim do kościoła właśnie. A przy odrobinie szczęścia - może uda się nawet
gościna u mnichów (niestety - jak to jest nie wiem, nie sprawdzaliśmy).
Upliscyche - to już zupełnie inna historia. Inny region, inna kultura. Historia
tego miejsca sięga starożytności, na skalistym brzegu rzeki Kury, prawdopodobnie w V w p.n.e.
rozpoczęto budowę skalnego miasta, która trwała niemalże do średniowiecza n.e. Jest to
architektoniczny styk kultur osmańskich, perskich i wczesnochrześcijańskich. Tutaj
zabudowania powstawały odmiennie niż w poprzednich kompleksach, na poziomych skałach.
Nie znajdziemy tutaj wielopoziomowych zabudowań, a przynajmniej nie po kilkanaście kondygnacji.
Można za to odnaleźć ślady głównej ulicy miejskiej i kilku mniejszych. A w centralnym
punkcie znajduje się stara bazylika (cerkiew z przełomu IX i X w.). Niestety - historia nie
oszczędzała i tego obiektu. Starał się opierać zarówno żywiołom naturalnym (tereny te
nawiedzane były przez trzęsienia ziemi), jak i najazdom, zarówno muzułmańskim jak i mongolskim.
To właśnie najazd Mongołów w XIV w. przyczynił się do opustoszenia miasta, które po tych
wydarzeniach zaludniało się prawie wyłącznie podczas kolejnych historycznych zawieruch.
Dzisiaj jest to ogólnodostępny kompleks muzealny, który zwiedzać można bezpiecznie nawet
z małymi dziećmi. Spacer nie nastręcza większych trudności, teren jest w większości płaski,
bądź z niewielkimi wzniesieniami.
Już dla samego poznania tych trzech miejsc warto wyruszyć na podbój Gruzji.
A proszę mi wierzyć - to dopiero początek ...
Zapraszam również do RELACJA I POZOSTAŁE GALERIE Z WYPRAWY
Umieszczono - 21.09.2012 r.
autor: Cyprian Pawlaczyk
artykuł jest również dostępny na:
www.globtroter.pl - Gruzińskie skalne miasta